- Hm. - Montgomery był speszony. - Poruszył się nerwowo i uśmiechnął
się lekko. - Nie wiem, co o tym sądzić - powiedział w końcu. 189 - To skomplikowana sprawa - odparła łagodnie Glenda. Troje człon¬ ków rodziny agenta zginęło lub zaginęło. Nie powinniśmy wyciągać pochop¬ nych wniosków ani w stosunku do Quincy'ego, ani do nikogo innego. - Everett powiedział inaczej. - Mówiłeś już o tym z Everettem? - spytała Glenda. - Jasne. Zadzwoniłem do niego wczoraj wieczorem. Jeśli zabójcą rzeczywiście jest Quincy, całe biuro może stracić twarz. - Nie powinieneś był tego robić. Cholera! - Nie wolno mi gadać z Everettem? Chryste! Ty naprawdę mnie nienawidzisz! - Montgomery podszedł do lodówki. Glenda stała nieruchomo na środku kuchni. Zacisnęła pięści, serce waliło jej jak młotem. Jeszcze nigdy w życiu nie była taka zła. W tej chwili https://fashionistki/najpopularniejsze-imiona-dla-dziewczynki-i-ich-znaczenie/ Everett mógł dzwonić do Quincy'ego. I nie miałby wyboru. Kazałby mu wrócić. I jeśli ktokolwiek miałby go złapać... Montgomery, ty pieprzony dupku! Dlaczego nie zaczekałeś? Czy jeden dzień cokolwiek by zmienił? Ty sukinsynu! Zadzwonił telefon i włączyła się automatyczna sekretarka. Glenda zaczęła metodycznie masować sobie skronie. Ból nie ustępował. Już nie wiedziała, w co ma wierzyć. Montgomery wskazał na ciekawe elementy i jeśli Krem do twarzy dla mężczyzn rzeczywiście Quincy dokonał tego zabójstwa, wytropienie go będzie należało właśnie do niej. Ale jeśli nie... Jeśli mówił prawdę... Wtedy zrobiliby dokładnie to, o co chodziło sprawcy. Trójka doskonale przygotowanych agentów tańczyła, jak przestępca im grał. I co mógłby zrobić Quincy, gdyby Everett kazał mu wrócić? Zaraz po powrocie do siedziby biura Quincy zostałby zmuszony do oddania odznaki i broni. Wtedy nie mógłby pomóc swojej córce. Ale jakie miał wyjście? Ukrywać się, żeby pomagać Kimberly? To by się nie udało. Biuro ma długie ręce, zwłaszcza w sytuacji, w której zmuszone jest śledzić swoich pracowników. Istniały dwa scenariusze, ale żaden nie dawał nadziei. Jezu! Quincy jest albo najinteligentniejszym przestępcą, z jakim biuro kiedykolwiek miało do czynienia, albo wyjątkowo pechowym sukinsynem. W gabinecie odezwał się telefaks. Chwilę później zaczął się wydruk. Glenda poszła po przesłaną wiadomość, zostawiając Montgomery'ego w kuchni. Wysunęła się już pierwsza z czterech stron raportu o oryginalnym ogłoszeniu w „Gazetce narodowego projektu więziennego". Glenda kolejno przyglądała się każdej z nich. Na wzorze ogłoszenia znaleziono odciski palców różnych pracowników redakcji. Nie znaleziono natomiast żadnych włosów ani włókien. Je¬ dynie jakieś pyłki, które pochodziły z redakcji gazety więziennej. Na ko- 190 nieć informowano, że pracownicy laboratorium nie zdołali wykryć śladów Bon turystyczny dla dzieci, a zakupy w sklepach DNA. Zespół badania dokumentów przynajmniej dobrze się bawił. Ich raport znajdował się na trzech ostatnich stronach. Tu było więcej konkretów. Tusz na papierze okazał się typowy. Wykorzystywano go w popularnych drukarkach laserowych HP. To zmniejszyło liczbę do paru milionów możliwych drukarek. Ale spokojnie. Oni potrafią jeszcze zbadać fonty i grafikę. Podejrzany korzystał z oprogramowania PowerPoint. Prawdziwa magia składu komputerowego. Glenda westchnęła. Prowadzenie śledztwa jest o wiele łatwiejsze, kiedy ludzie nie mają innego wyboru i muszą pisać odręcznie. Albo chociaż na