- Dawid - odparł, unikając jej wzroku.
- I to samo powiedziałeś mi wczoraj, kiedy wkładałam ci piżamę? - Nie. - No i wyszło na moje - powiedziała z satysfakcją Malinda. - Dzieci po prostu chciały się trochę pobawić i... - Pobawić? Zaraz ci powiem, jak znakomicie ja się bawiłam! Przetykałam ubikację zatkaną trzema folkami papieru toaletowego. Wycierałam wazelinę ze wszystkich klamek w całym domu. Słuchałam przez całą kolację, jak trzej chłopcy bekają jak przygłupie pijaczki. Malinda zaczerpnęła tchu, by kontynuować tę wyliczankę, ale w tej chwili Jack wstał, gwałtownie Modne kurtki przejściowe Reserved odsuwając krzesło. Jego onieśmielający wzrost, silna budowa, a teraz na dodatek zaciśnięte gniewnie usta sprawiły, że zamilkła. - Chłopcy, proszę iść do swoich pokoi i tam na 34 JEDNA DLA PIĘCIU mnie poczekać - Jack zwrócił się do całej czwórki głosem nie znoszącym sprzeciwu. Skąd ten fenomen? Powoli, ze spuszczonymi głowami, chłopcy odeszli od stołu. Wiedzieli, co ich czeka i, co gorsza, Malinda też wiedziała. - Przepraszam za zachowanie chłopców - powiedział cicho Jack. - Chętnie bym skłamał i powiedział, że nie zawsze są tacy okropni, ale cóż, nie byłaby to prawda. Obiecuję, że zostaną porządnie ukarani. Końcowe oświadczenie Jacka zwróciło szczególną uwagę Malindy. Stojąc tuż obok niej wydawał się taki ogromny w porównaniu z chłopcami. Wyobraziła sobie, jak ich karze i zapomniała o wszystkich winach tych małych potworów. To przez nią będą ukarani. Przez nią dostaną lanie pewnie największe w życiu. Gdyby tylko tyle nie gadała... Na poprawę nigdy nie jest za późno. Znowu ciotka Hattie. Malinda nie próbowała odrzucić nie proszonej rady. Nawet po śmierci ciotki wciąż słyszała jej truizmy. I choć jako dziecko często się przeciw nim buntowała, będąc dorosłą nauczyła się je cenić. - Właściwie to chłopcy nie byli tacy straszni. Po prostu jestem zmęczona. To był bardzo długi wieczór, a ja nie jestem przyzwyczajona do małych chłopców. A oni, jak sam powiedziałeś, po prostu chcieli się bawić. żel na rany Malinda zdawała sobie sprawę ze swojej paplaniny, ale za wszelką cenę chciała powstrzymać Jacka przed karaniem chłopców. - Zabawa to jedno, a dręczenie drugie. Nie pozwolę, żeby chłopcy okazywali brak szacunku wobec dorosłego. Surowość twarzy Jacka wstrząsnęła Malinda. - Jak skończę z chłopcami, odwiozę cię do domu - dodał Jack wychodząc z kuchni. JEDNA DLA PIĘCIU 35 Malinda opadła na krzesło i przycisnęła dłonie do