Zrzuciła na ziemię płaszcz, który krępował jej ruchy, i dokazując cudów zwinności, razdwa

  • Duszan

Zrzuciła na ziemię płaszcz, który krępował jej ruchy, i dokazując cudów zwinności, razdwa

23 May 2022 by Duszan

przedostała się przez wąski otwór. Oparła się palcami o parapet, zrobiła wspaniałe salto w powietrzu (spódnica wydęła się przy tym w nie całkiem przyzwoity dzwon, ale świadków przecież nie było) i zręcznie wylądowała na podłodze. Szumu narobiła tyle co nic. Zaczekała, czy na korytarzu nie rozlegną się kroki – ale nie, wszystko było w porządku. Fizyk zapewne pogrążył się z kretesem w swoich dziwacznych doświadczeniach. Przysunęła do posłania krzesło, ostrożnie pogładziła leżącego po zapadłych policzkach, po żółtym czole, po zamkniętych w grymasie cierpienia powiekach. Zmoczyła chusteczkę w stojącej na nocnym stoliku szklance z wodą, natarła choremu skronie i wtedy rzęsy Berdyczowskiego drgnęły. – Panie Matwieju, to ja, Pelagia – wyszeptała, nachylając się do samego ucha chorego. Ten uniósł powieki, zobaczył piegowatą twarz z niespokojnie wytrzeszczonymi oczyma i uśmiechnął się. – Siostra... Jaki przyjemny sen... A władyka też tu jest? Berdyczowski odwrócił głowę, najwyraźniej spodziewając się, że zaraz zobaczy także żel na rany ojca Mitrofaniusza. Nie zobaczył, zmartwił się. – Kiedy nie śpię, źle mi – poskarżył się. – Och, gdyby tak w ogóle się nie budzić... – W ogóle się nie budzić nie trzeba. – Polina Andriejewna wciąż gładziła biedaka po twarzy. – Ale teraz, gdyby pan się przespał, byłoby bardzo dobrze. Proszę zamknąć oczy i oddychać głębiej. Kto wie, może i władyka się przyśni. Matwiej Bencjonowicz posłusznie zmrużył oczy, odetchnął głęboko, spokojnie, widać już bardzo chciał, by mu się przyśnił przewielebny. Witold Modzelewski: Polski Ład to odejście od paradygmatu Balcerowicza Może nie jest jeszcze tak źle – pocieszyła się pani Polina. Kiedy mu się przedstawić – poznaje. I władykę pamięta. Popatrując na drzwi, pani Lisicyna zajrzała do nocnej szafki. Nic godnego uwagi: chusteczki, kilka arkusików czystego papieru, portmonetka. W portmonetce pieniądze, zdjęcie żony. Za to pod łóżkiem znalazła żółty sakwojaż ze świńskiej skóry. Przy zameczku wisiała miedziana tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem: F.S. Lagrange. Wewnątrz znalazły się zebrane przez Berdyczowskiego materiały śledcze: protokół obdukcji ciała samobójcy, listy Aleksego Stiepanowicza do przewielebnego, zawinięty w szmatkę rewolwer (Polina Andriejewna tylko głową pokiwała – dobry sobie ten Korowin, nie ma co, nie znalazł czasu, żeby zajrzeć do rzeczy pacjenta) i jeszcze dwa przedmioty niewiadomego pochodzenia: biała rękawiczka z dziurką i batystowa chusteczka, brudna. Pani Lisicyna postanowiła wziąć sakwojaż ze sobą – na co on teraz Berdyczowskiemu? Rozejrzała się, czy nie ma w pokoju jeszcze czegoś pożytecznego. Na nocnym stoliku przy łóżku Lampego zobaczyła gruby zeszyt. Zawahała się przez chwilę, ale sięgnęła po niego, przysunęła do palącej się lampy i zaczęła, przeglądać. Niestety, zrozumieć cokolwiek z tych wszystkich wzorów, wykresów i skrótów nie było sposobu. A i charakter pisma uczony miał niewiele bardziej zrozumiały niż sposób mówienia. Polina Andriejewna westchnęła rozczarowana i zajrzała na kartę tytułową. Tam w charakterze motta, jako tako wyraźnie, było wypisane: Zmierzyć wszystko, co poddaje się mierzeniu, a co się nie poddaje – uczynić mierzalnym. G. Galilei Orwell po polsku. Rząd pracuje nad megabazą. "Potencjał do nadużyć" Ale już był czas zabierać się stąd. Odłożywszy zeszyt na miejsce, pani Polina z powrotem przelazła przez lufcik. Najpierw wyrzuciła za okno sakwojaż (nie było tam niczego takiego, co mogłoby się potłuc), potem przecisnęła się sama. Do ziemi było dalej niż do podłogi, ale salto znów udało się wspaniale, skoczna dama była jak z gutaperki: wylądowała pomyślnie w kucki, wyprostowała się i potrząsnęła głową. Po oświetlonej sypialni noc wydawała się nieprzenikniona, a i księżyc jak na złość skrył się za obłokiem. Pani Lisicyna postanowiła zaczekać, aż wzrok nawyknie do ciemności, i oparła się ręką o ścianę. Słuch jednak służył jej bez zarzutu, toteż na dźwięk jakiegoś szelestu za plecami

Posted in: Bez kategorii Tagged: małgorzata kożuchowska i jej mąż, dzień przytulania, fryzura koczek,

Najczęściej czytane:

- I sprawdziłaś? - spytał, kiedy Karolina zdawała mu relację w

sypialni. - Zresztą to i tak nie ma znaczenia, Imogen na pewno uzgodniła wszystko z Annie. - Imogen nie zrobiłaby tego. ... [Read more...]

Panna Smith zauważyła, że Tempera słucha jej z oczyma

szeroko otwartymi ze zdziwienia. — Jest pani jeszcze bardzo młoda, panno Riley — powiedziała z nutą lekceważenia w głosie. — Przypuszczam, ... [Read more...]

Kalkulator netto-brutto 2000-2021 - Wyliczenie pensji - Kalkulatory na INFOR.pl

- Daję wam dziś wolne. Do rana - powiedział.

- Jak to? - zdumiał się Emil, a jego głos jednoznacznie zdradzał niezadowolenie. - Nie przyjadę dzisiaj do hotelu. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

ochrona danych osobowych
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.vapiano.wroclaw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste